
Specjalnie wrzuciłem osobne zdjęcie jaskini, żebyście zobaczyli jak brzydko wygląda i podkreślam kolejny raz- jaskinię robiłem ja :P Tak czy inaczej należało wziąć się za półkę i do jej ukształtowania użyliśmy długiego ostrego narzędzia o osobliwej nazwie "nóż kuchenny". Szaleństwu nie było końca i tak powstała pólka. Na zdjęciu widać łapsko Calmwatera który odrywa kolejne ochłapy ze ścianki:
Na tym etapie (lubię to nazywać "specjalnym momentem"- każdy z nas ma takie) zdaliśmy sobie sprawe że jesteśmy głupcami, azaliż nie mamy zaprawy. Fura, Nomi, kasa, 25kg zaprawy, schooooooooooooodyyyyyy, wreszcie:
No to rozrabianko z wodą do uzyskania konsystencji "na oko" ciasta naleśnikowego:
A potem zostało to tylko ponakładać porządnie i równo. Oczywiście tak też się stało:


Tak mniej więcej wyglądało to w przedostatniej fazie prac z zaprawą:
Praca zeszła szybko dzięki bimberkowi i pogodnym usposobieniom. Następnym etapem będzie nadanie ściance faktury (częściowo włókno kokosowe) i koloru (pigment), elementów wystroju, położenie kabla grzewczego i wreszcie wywiercenie wentylacji (kolejność przypadkowa). Efekty pracy będe tutaj publikował i opisywał na bierząco.ps. Już w grudniu pojawi się oblubienica Księcia Andrzeja- tego zdarzenia także nie ominie relacja tu na blogu.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz